„Pójdź za mną”.
Powołanie – tajemnica ukryta w Bożym i ludzkim sercu; dlaczego ten, dlaczego wtedy, w taki sposób? Dlaczego jeden odpowiedział „pójdę za Tobą”, drugi chciał „najpierw pogrzebać ojca”, inny „odszedł smutny”? Mimo wszystkich niejasności głos Pana jest wyraźny i domaga się wyraźnej odpowiedzi. Pan Jezus radzi: „zostaw… idź i głoś”, bo „ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.
Czy zdaję sobie sprawę, że Bóg do mnie mówi, Bogu odpowiadam, i często moja odpowiedź brzmi: „nie”… Dziś na to „nie” pracują fałszywe autorytety, mamią nowoczesnymi środkami (tyle w nich postępu – udoskonalone narzędzia), by do starego buntu skłonić, „udowodnić” Bogu, że ludzie są „niezależni”, i wybierają kusiciela.
Nic nowego, już św. Paweł przestrzegał: „Wy, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału”.
Czy wolni są ci, którzy „umieją” przekraczać Boże przykazanie i piją, biorą narkotyki, prowadzą rozpustne życie, „Boga się nie boją i ludzi nie wstydzą” (tylko porzucić nałogów nie mogą!), czy ci, którzy „miłością ożywieni służą sobie wzajemnie”?
Nie wolno nie dostrzegać słabości człowieka, swojej – by nie narażać się na grzech, cudzej – by nie kusić, nie gorszyć („lepiej by mu było kamień uwiązać u szyi i wrzucić w morze”). Słuchajmy św. Pawła: „oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała”. Człowiek to istota duchowo-cielesna, dobra, wyszła spod ręki Bożej, ale pierwotna harmonia, poddanie ciała duchowi, została zniszczona przez grzech. Teraz możliwe są dwie drogi życia; pracowite odbudowywanie jedności ducha i ciała, z Bożą pomocą, życie według ducha, albo „spełnianie pożądań ciała”, pod wielkim wpływem złego ducha. Człowiek zawsze będzie wspólnikiem ducha; Bożego, albo złego.
„Przemija postać tego świata”; przemija przede wszystkim człowiek, coś jednak pozostaje… Warto uważniej słuchać słów: „Pójdź za mną”? ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 27/1995
1 Krl 19, 16b.19-21
Ga 5, 1.13-18
Łk 9, 51-62