Człowiek jest istotą „adwentową” – ciągle wyczekuje, nie wystarcza mu to, co ma, chce czegoś więcej. To szansa – jeśli wie, na co czeka, i wytrwa „aż przyjdzie”. Ale to również zagrożenie – jeśli zmęczony czekaniem zacznie upatrywać sens życia w atrapach ludzkiego szczęścia.
Bóg pomaga człowiekowi budząc nadzieję; „góra świątyni stanie mocno… wszystkie narody do niej popłyną”. I zmieni się świat; „miecze przekują na lemiesze, włócznie na sierpy”. Wniosek oczywisty: „… postępujmy w światłości Pana”. A było to jeszcze w Starym Testamencie…
Pan Jezus potwierdza adwentowy charakter człowieka: „bądźcie gotowi… Syn Człowieczy przyjdzie”.
To nasze powołanie; uwierzyć, oczekiwać wypełniając zadania wyznaczone przez Boga, wytrwać „aż przyjdzie”. Powołaniem Apostoła jest podtrzymywać nadzieję, umocnić człowieka w oczekiwaniu. Świetnie czyni to apostoł Paweł: „Nadeszła dla was godzina powstania ze snu… zbawienie jest bliżej”. To najwspanialsza wiadomość; „noc się posunęła, a przybliżył się dzień”. I znów konkretny wniosek: „odrzućmy uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. Żyjmy przyzwoicie, jak w jasny dzień”.
Nie wystarczy czekać, by być chrześcijaninem-człowiekiem Adwentu; trzeba poznać Oczekiwanego i trwać.
Kim byłby człowiek, kim ludzie, bez wychylenia w przyszłość, ku Temu, który nadchodzi…
Zdradą ludzkiej historii byłoby poprzestanie na „szczęściu” picia alkoholu, gromadzenia pieniędzy, zdobywania władzy, przyjemności – to wszystko zostanie na tej ziemi, a my mamy zdobyć skarby, których „mól nie niszczy i złodziej nie zabiera”, które trwają na wieki. My przecież wiemy; „Syn Człowieczy przyjdzie”, więc „czuwajcie!”. ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 48/1998
Iz 2, 1-5
Rz 13,11-14
Mt 24,37-44