„Król świata nas, którzy umieramy za Jego prawo, wskrzesi i ożywi”.
Gotowiśmy podjąć trudną pracę – za wysoką zapłatę, zażyć niesmaczny lek – gdy jest szansa uzdrowienia, znieść upokorzenie – byle cel osiągnąć… a co jesteśmy gotowi dać za szczęście wieczne?
Zawstydzają nas, ale i zachęcają. Matka i jej synowie, którzy na pierwsze wezwanie poszli za Nim „aż na krańce świata”. Co im za to? niedostatek, prześladowania, męczeńska śmierć. Wiedzieli od Niego: „mnie prześladowali i was będą”, ale „nikt nie ma większej miłości nad tę, gdy kto życie daje za przyjaciół”. Nie zerwali z Nim, nie zawrócili, wytrwali „aż do końca” w największej miłości. Za nimi inni. I tak aż do dziś, do nas, do mnie…
Co jestem gotów dać za szczęście wieczne… jaka jest moja wiara w Niebo?
„Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, niech pocieszy serca wasze… umocni i ustrzeże”.
Tylko nie próbujmy wyobrażać sobie, jak jest „po drugiej stronie”, bo się ośmieszymy, jak saduceusze z dzisiejszej Ewangelii. Nic tam po naszych doświadczeniach ziemskich, tam „ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić, gdyż są równi aniołom będąc uczestnikami zmartwychwstania”.
„Wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”. Dla tej wiary pracuję, cierpię, modlę się, żyję. Mój Bóg jest „Bogiem żywych”.
ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 6/1992
2 Mch 7,1-2. 9-14
2 Tes 2, 16-3,5
Łk 20, 27-38