„Ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce… inny znak: oto wielki smok ognisty…”
Niebo i ziemia, najbliższy człowiekowi krajobraz – to tło wielkiej walki; tego co najpiękniejsze w człowieku, najbardziej ludzkie i Boże zarazem, z tym co najgroźniejsze, wrogie – szatańskie, czyli zbuntowane przeciw Bogu i przenoszące ten bunt na człowieka.
Dobro ma zapewnione zwycięstwo: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy… w Chrystusie wszyscy będą ożywieni… jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć”. Na pewno odezwie się głos: „Teraz nastało zbawienie”… Zaczęło się to zwycięstwo od Nazaretu, rozbrzmiało hymnem w domu Zachariasza, przypieczętowane zostało na Kalwarii, objawione Zmartwychwstaniem i Wniebowzięciem – trwa i trwać będzie „aż (Bóg) położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy”.
Ludowa pobożność złączyła Wniebowzięcie ze świętem dziękczynienia za zbiory; Bóg, jako dobry Gospodarz, zbiera plony ziemi; najdoskonalszy najpierw – to Niepokalana Matka Boża. Pierwszy tytuł mówi o Jej doskonałości, drugi o Owocu jaki dała Bogu. Kimże my jesteśmy i co przynosimy?! Dlatego tak chętnie kryjemy się „pod Jej płaszczem” i prosimy: „przyjmij nas i nasze dary i dołącz do Twego daru; naszą pracę i cierpienia, nasze modlitwy i całe życie”.
Pobożność ostatnich dziesiątków lat dodała jeszcze pielgrzymki piesze na Jasną Górę, jako zjawisko „masowe”, wyjątkowe w skali światowej (gdzie indziej „niemożliwe” do zrealizowania). My jeszcze mamy świadomość „wędrowania” przez tę ziemię, dojrzewania do Bożych spichlerzy i chcemy „pomóc” Bogu w Jego pracy nad nami. Uczestniczą nie tylko sami pielgrzymi – także ich rodziny, przyjaciele, znajomi, witający na trasie, podejmujący posiłkiem, przyjmujący na nocleg – udzielający różnorakiej pomocy. To olbrzymia rzesza ludzi głęboko zbratanych ideą pielgrzymki, obraz Ludu Bożego wędrującego do Ziemi Obiecanej, a prowadzi go – Maryja, która starła głowę węża i którą Błogosławioną zwą wszystkie pokolenia. ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 33/1993
Ap 11. 19a: 12. 1. 3-6a. 10ab
1 Kor 15, 20-26
Łk 1,39-56