„Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”.
Człowiek pragnie głębokich więzi. Szuka kontaktów, przyjaźni, miłości, chce do kogoś należeć i kogoś mieć… ale żeby z Bogiem i to tak blisko?! „Kto trwa we Mnie a ja w nim…”. Jak gałązka w pniu mogę trwać w Jezusie, wtedy moje życie ma najgłębszy sens; „przynosi owoc obfity”.
Okres wielkanocny podsuwa do rozważenia wielkie tematy; Jezus żyje, jest z nami jako Pasterz, prowadzi do zjednoczenia z Bogiem, które albo zacznie się teraz, na ziemi, albo nigdy. Najpierw w ciemności wiary, potem w pełnym świetle. Jesteśmy niegodni, to prawda oczywista, ale przecież „Ojciec jest tym, który uprawia”. On wszczepił w ludzkość Swego Syna i w Nim widzi każdego z nas; jesteśmy braćmi Jezusa i dziećmi Ojca. Czy może być radośniejsza wieść, jak ta o zbawieniu?!
Nasz winny krzew wrósł między chwasty, a te zyskały szansę przemiany w szlachetną latorośl. Wiele wykorzystało, wiele pozostało chwastami, ocierając się tylko o winny szczep. „Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie”. Oj, ludzie, ludzie…
Skoro jesteśmy latorośle, dbajmy o jedność z winnym krzewem. Jak? – „nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą… tak, jak nam nakazał”. Skoro „Bóg jest miłością” to miłość dla nas jest drogą. Najpierw do człowieka, przez niego do Boga. Tak „uspokoimy przed Nim nasze serce”. Jak mówią święci: „miłość zakrywa wiele grzechów”. Kto się „nadaje” do takiej drogi? – odpowiada św. Paweł: każdy, skoro on, prześladowca, wszedł w grono Apostołów! Nie obyło się bez trudności; „bali się go, nie wierząc, że jest uczniem”, zawsze miał zresztą trudne życie – jak na ucznia Ukrzyżowanego przystało – „byle pozyskać chociaż niektórych”. Kto znalazł Jezusa, nie patrzy na trudy, nie liczy czasu, sił, nawet krwi.
Obyśmy Go znaleźli! ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 18/1994
Dz 9, 26-31
1 J 3,18-24
J 15,1-8