„Oto ześlę wam chleb z nieba”.
Za nimi – niewola, przed nimi – Ziemia obiecana, wokół – pustynia. Minęły poniżenia, ucisk, zbrodnia, ale do odpoczynku daleko. Trud długotrwały jest coraz cięższy. „Na pustyni całe zgromadzenie Izraela zaczęło szemrać”. Bóg nie tylko słyszy, ale i „rozumie”; już zaplanował pomoc: „O zmierzchu będziecie jeść mięso, a rano nasycicie się chlebem”. Dlaczego Bóg tak ulega? – bo „ma nadzieję”: „Poznacie wtedy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem”. Domyślne: „i będziecie moimi świadkami”. Izraelici to nie „hobby” Pana Boga, ale współpracownicy w zbawianiu.
Nadeszła „pełnia czasu”, pośród swego ludu stanął zapowiadany Mesjasz. A problem ten sam; „jakiego dokonasz znaku, abyśmy uwierzyli?”.Tzn. może i pójdziemy za Tobą, jeśli nam się to „opłaci”. Jezus jest „wyrozumiały”, zapowiedział obfitość w swoim Królestwie rozmnożeniem chleba. To nie reklama; „na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”. Wtedy otrzymają „prawdziwy chleb z nieba”. Zakrzyknęli z entuzjazmem: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”. I choć to pozorna zgoda, staje się dla Jezusa pretekstem do objawienia tajemnicy: „Jam jest chleb życia”. Nie uwierzyli, chcieli chleba powszedniego, ze swego „wybrania” wybrali korzyści, odrzucili obowiązki… a z nimi Jezusa. On skierował Dobrą Nowinę do innych, którzy gotowi byli „porzucić dawnego człowieka, a… przyoblec nowego… w prawdziwej świętości”.
Dziwne, tyle trudu „na darmo”; od powołania Abrahama, poprzez Synaj i pustynię, poprzez Ziemię Obiecaną i babilońską, poprzez kilkanaście wieków – do odrzucenia! To przestroga; wybrany może zostać odrzucony, a „obcy” – wejść do Rodziny Bożej! Jednak dzieło Boże trwa!
Uwierzyć w Jezusa i pójść za Nim, tzn. „dać się na pokarm”, stać się nowym człowiekiem – żyć w miłości… czy tego pragnę?
ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 31/1994
Wj 16, 2-4.12-15
Ef 4, 17-.20-24
J 6, 24-35