Dodaj +

Dodaj nowe wspomnienie

 
 
 
 
Pola oznaczone * są obowiązkowe.
Wpis pojawi się po zatwierdzeniu przez moderację.
9 wpisów.
Kinga napisał/a 2025-06-13
Czekałam na poważną operację. Przedłużało się, kolejka była długa... W styczniu ub. roku, po trzeciej rocznicy przejścia do Wieczności Księdza Mariana, przyszła mi myśl, żeby prosić Go, by wstawiał się za mną do Pana Boga o uzdrowienie, a jeśli wola Pana Boga jest inna to o szczęśliwy przebieg operacji. Rozpoczęłam 24 stycznia. Ksiądz Marian był moim spowiednikiem, często też korzystałam z Jego duchowych rad. Pamiętałam, że każdą rozmowę w ramach kierownictwa duchowego kończył modlitwą i błogosławieństwem. Wszystko oddawał Matce Bożej i wspólnie odmawialiśmy Pod Twoją obronę… Teraz więc, prosząc Księdza o wstawiennictwo, codziennie modliłam się o pełnię radości wiecznej dla Niego i chciałam by, tak jak kiedyś, razem ze mną odmawiał Pod Twoją obronę... I mocno wierzyłam, że tak jest, że codziennie modlimy się razem - ja tu a On TAM. Któregoś dnia pomyślałam, że jeśli 18 czerwca, w rocznicę święceń kapłańskich Księdza otrzymam telefon ze szpitala z „zaproszeniem” na zabieg będzie to znak, że Ksiądz Marian rzeczywiście wstawia się za mną u Pana Boga. I tak właśnie było! Pamiętałam często powtarzane przez Księdza słowa, żeby wszystko oddać Panu Bogu. Skorzystałam z tej rady. Myśl o tym, że Ksiądz Marian modli się za mnie bardzo mi pomagała. Nie było łatwo. Były komplikacje, pobyt w szpitalu przedłużał się… Kiedy przychodziło zniecierpliwienie jakiś głos mówił mi: przecież wszystko oddałaś Panu Bogu, więc Mu zaufaj. Wszystko zakończyło się dobrze, wróciłam do zdrowia i jestem przekonana, że Ksiądz Marian ma w tym swój udział. Bogu niech będą dzięki! Kinga, 13 czerwca 2025
Katarzyna napisał/a 2025-06-12
KS Marian Rajchel był przez 12 lat przyjacielem naszej rodziny. Zawsze pełen wsparcia, troski, pogody ducha i dobrych pomysłów. Dziękuję Panu Bogu za tego Kapłana, jego posługę, prostotę, otwartość, zrozumienie, wsparcie, miłość, którą nas obdarzał przez wiele lat. Dziękuję Bogu za wszystkie modlitwy, które Ksiądz Prałat zanosił do Nieba w naszych intencjach, za niezliczone błogosławieństwa, za wskazywanie drogi, za mówienie prawdy, nawet tej najtrudniejszej. Najważniejsze słowa często do mnie powtarzane gdy było bardzo ciężko : "Dasz radę!" i wiele smsów z modlitwą : " Niech Was Bóg błogosławi i strzeże. Świętej Rodzinie Was oddaję w opiekę".
Joanna napisał/a 2025-01-14
Byłam wielokrotnie u księdza Rajchela oraz przed śmiercią wielokrotnie z nim rozmawiałam pisząc smsy. Ksiądz zawsze na wszelkie pytania odpowiadał mi w sposób nieoczekiwany a po czasie okazywało się że nadspodziewanie trafny. Na Jego pogrzebie bardzo płakałam. W nocy przyśnił mi się ksiądz Rajchrl jak mnie przytulił i powiedział pomogłem Ci i nadal będę pomagał odwiedzaj mnie.. id tego czasu często widywałam gdzieś przypadkiem zdjęcie lub jakąś informację o księdzu Rajchelu. Wtedy wiedziałam że potrzeba mojej modlitwy w moich sprawach i że ksiądz Rajchrl czuwa u chce interweniować , tylko trzeba go o to poprosić. Jednym ze świadectw moich jest to że mam trudny rzadko spotykany zawód w którym praca jest sporadycznie. W 2024 byłam na grobie księdza Rajchela w Kościele i skarżyłam się że ciągle nie mam pracy, że już nie mam siły, że muszę wyjeżdżać ciągle zagranice i wyszłam zalamana. Jak zamykałam klamkę od drzwi Kościoła z zewnątrz zadzwoniła koleżanka i mówi Asia czy nie chcesz pracować jako nauczycielka angielskiego. Czy masz kwalifikacje bo w mojej szkole szukają nauczyciela. Ja powiedziałam że po moich studiach w Kuratorium powiedziano mi że po moich studiach nie mam szans robić podyplomowki dającej kwalifikacje. Ale powiedziano żebym upewniła się w Ministerstwie. I tak zrobiłam. Okazało się że jednak mogę robić taka podyplomowje dająca uprawnienia do uczenia w szkołach i okazało się też że w Przemyslu-moim mieście otworzono studia podyplomowe dlasnie takie dodatkowo online. A ja wtedy jeszcze wyjeżdżałam za granicę. Obecnie jestem na studiach podyplomowych i liczę że się przekwalifikuje. Jest to jedno z moich świadectw łask wyproszonych za wstawiennictwem księdza Rajchela. Chwała Panu
Małgorzata Nadzieja napisał/a 2024-01-11
24.12.2019. Wigilia u Ks.Rajchela...tego się nie spodziewałam.Zaprosił mnie na 16.00.Mam nadzieję, że nie zmienił swoich planów ze względu na mnie,że to nie przeze mnie nie poszedł na wigilię,tylko został w domu..Rano,jak się u niego spowiadałam mówił,że dziś nikogo już nie przyjmie,a tu nagle sms żebym przyszła na 16.00.Poszłam. Ksiądz mnie przytulił,pobłogosławił.Zdjęłam kurtkę, weszlam do pokoju.Ksiądz mówi,że nie będzie 12 potraw,na kolację mnie nie zaprosi,ale zrobi mi herbatę i kromkę chleba.I zrobił.Jak ojciec.Patrzyłam,jak przygarbiony stoi w kuchni i kroi chleb,jak robi herbatę. Zapytałam,czy to z wody święconej,zaśmiał się,że nie i zapytał czy poświęcić. Ja na to,że lepiej egzorcyzmować,lepsza skuteczność. Przyniósł mi chleb z serem i herbatę,sobie też.Podzieliliśmy się opłatkiem, złożyliśmy sobie życzenia,pomodliliśmy się i zasiedliśmy do tej nietypowej wigilii. Dwie kromki to dwa dania, jako trzecie kawałek sernika,a ostatnie cukierki. Ksiądz opowiadał mi o swoim życiu i działaniu,jak budował kaplicę,kościół dom,opowiadał o rodzinie i powołaniu.Potem kolędowaliśmy,Ksiądz zaczął od kolędy którą jako pierwszą śpiewała jego mama.W sumie zaśpiewaliśmy trzy kolędy.Na koniec Ksiądz mnie pobłogosławił i przytulił.To była najwspanialsza wigilia mojego życia.
Joanna napisał/a 2023-11-01
Dziś Uroczystość Wszystkich Świętych. Przed chwilą otrzymałam DOBRE SŁOWO Ks, Mariana Rajchla i przypomniałam sobie, że już kilka dni temu, pod wpływem różnych sytuacji, miałam zamiar napisać o tym jak bardzo ważny dla Księdza Mariana był każdy człowiek. Ksiądz Marian bardzo szanował, bardzo poważnie i uważnie traktował każdego człowieka, zawsze dotrzymywał danego słowa, nigdy "nie rzucał słów na wiatr". To jedna z cech Księdza, którą "przyciągał" do siebie, budził zaufanie i skracał dystans... Joanna
Barbara napisał/a 2023-02-28
Ks. Marian był jak najlepszy Ojciec. Naprawiał w człowieku to co inni zepsuli. Tak, jakby zszywał Bożą nicią dziury - rany - zadane przez grzech. Oby wszyscy Kapłani byli tacy jak Ojciec.
Ewa napisał/a 2022-11-18
Świadectwo dziecka duchowego Ks. Mariana Rajchla poznałam w Łańcucie. Jeździłam tam do rodziny. W Łańcucie o księdzu mówiono "homo dei - Boży człowiek". Pewnego dnia poszłam do księdza do spowiedzi. Byłam tak zachwycona tą spowiedzią, że od tej pory, gdy chciałam się "porządnie" wyspowiadać, to jechałam do Łańcuta. Oczywiście wcześniej na tę spowiedź się umawiałam. W 1975 r. ks. Rajchel rozpoczął posługę w kaplicy przy ul. 3 Maja, gdzie później powstała parafia pw. NMP Królowej Polski. Chodziłam wtedy do Szkoły Podstawowej Nr 10 i ksiądz Rajchel uczył mnie religii. Jednak, gdy moja mama ciężko zachorowała, to często opuszczałam katechezę, ponieważ chodziłam do mamy do szpitala. Kiedyś ksiądz mnie spotkał i zaproponował: "dziecko, chodźmy razem do szpitala, a później będzie religia". Niezwykły kapłan. Byłam jego dzieckiem duchowym, on mnie prowadził. Był dla mnie jak ojciec. Kiedy mnie pobłogosławił, to doświadczałam ogromnej siły i radości. Przeżywając ciężkie chwile umawiałam się z ks. Marianem, opowiadałam o tym, co mnie boli i prosiłam, żeby mnie oczyścił. Nosiłam w sobie wielki żal do bliskich osób. Ksiądz bardzo mi pomagał w pracy nad sobą. Przekonywał i prowadził na drodze do przebaczenia. Wytłumaczył mi, że wybaczenie jest najlepszą rzeczą, jaką mogę dać samej sobie, bo wtedy lepiej się czuję i piękniej żyję. W 2003 r. pracowałam w radiu "Ave Maria". Pamiętam transmisje z wielu parafii, gdy odbywała się peregrynacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i jej zakończenie w kościele pw. Chrystusa Króla. Często miałam dyżury w radiu w niedzielę, gdy audycje muzyczne prowadził Andrzej Wyczawski. Potem wyjechałam do Włoch. Pracowałam przy ludziach chorych, czasem umierających. To były osoby wierzące. Często udawało mi się przekonać rodzinę chorych, by zaprosiła księdza z posługą. Jeśli rodzina nie chciała się zgodzić na obecność kapłana, wtedy dzwoniłam do księdza Rajchla i on się za nich modlił. Zawsze, gdy dzwoniłam do ks. Mariana, mówił "dziecko wracaj do domu, wracaj". Przed przyjazdem do Polski umawiałam się z księdzem i zawsze się spotykaliśmy. Delikatnie zwracał mi uwagę, że palenie papierosów, jak każde uzależnienie, ma skutki... Jak on się cieszył każdym spotkaniem, każdym telefonem. Księdza nie można zapomnieć. Był dla mnie bardzo ciepły, ale też surowy, konsekwentny. Wyszyłam dla księdza Madonnę Perugii, a na odwrocie napisałam dedykację. Ja natomiast otrzymałam od księdza piękną rzeźbę Matki Bożej, którą mam do dziś. W grudniu 2020 r. zadzwoniłam do księdza, był słaby i mówił, że trochę choruje. Była to nasza ostatnia rozmowa. O śmierci księdza Mariana Rajchla dowiedziałam się z Internetu. Wtedy zadzwoniłam do księdza z polskiej parafii w Szwajcarii, gdzie mieszkam i poprosiłam o odprawienie Mszy św. za śp. ks. Rajchla. Miałam wówczas trudny czas. Firmy były pozamykane przez Covid, syn był bez pracy i miał długi. Nie minął tydzień - syn dostał pracę, ja również. Bardzo płakałam po ks. Rajchla. To był nie tylko ksiądz, to mój przyjaciel. Był dla mnie jak ojciec. Codziennie modlę się za księdza, rozmawiam z nim. Często słucham jego audycji, rekolekcji, konferencji. W listopadzie 2022 r. przyjechałam z koleżanką do Jarosławia. Chciałam się pomodlić przy grobie księdza, więc wzięłam gumę do żucia, bo księdzu by się nie podobała woń papierosów. Kościół był zamknięty, ale i tak przez kratę w świątyni opowiedziałam ks. Rajchlowi o sobie i swoim życiu. Jestem przekonana, że ksiądz zaplanował mój pobyt w Jarosławiu, spotkałam bliskie księdzu osoby i otrzymałam książkę wydaną z okazji 25-lecia radia oraz drugą "Wystarczyła Mu sutanna uboga", wydaną już po śmierci ks. prałata, zawierającą kazania i przemówienia pogrzebowe oraz liczne wspomnienia i świadectwa. Dowiedziałam się również o stronie internetowej dotyczącej ks. Rajchla i przygotowaniach do utworzenia sali pamięci tego wspaniałego kapłana. Jestem przekonana, że świadectwo jego życia, posługi i cierpienia wyda obfite owoce. Ewa Lugano - Jarosław, 14 listopada 2022 r.
Joanna napisał/a 2022-06-12
Serdecznie pozdrawiam Redakcję i Czytelników. Ostatni piątek to był dla mnie trudny dzień. Intensywnie w pracy, potem wizyta w przychodni i trochę niepokojące informacje, potem wracam do samochodu a moje autko "odmawia mi posłuszeństwa". Pierwszy odruch to chęć narzekania, buntu i pytania "dlaczego"? I wtedy przypomnienie: "tylko nie pytaj dlaczego. W każdej sytuacji, cokolwiek cię spotka - Jezu ufam Tobie. Pan Bóg wie lepiej". To oczywiście słowa, które słyszałam od Księdza Mariana Rajchla. Jak dobrze, że tyle razy z Nim rozmawiałam, że Jego słowa pomagają mi teraz w różnych sytuacjach... Joanna
s.Janina napisał/a 2022-05-29
To właśnie był maj. Idąc na nabożeństwo usłyszałam niski tenor.. Może jednak siostra się odważy i zagra Litanię.( to była kolejna prośba) Przyda się to siostrze w przyszłości..(To był czas gdy pana organisty z parafii Królowej Polski w Jarosławiu, często w tygodniu brakowało i ks. proboszcz Marian Rajchel szukał kogoś..) Odważyłam się. Ks.Marian Rajchel miał bardzo dobry słuch, nie zmieniał tonacji.. a dla mnie był cierpliwy.. Był wspaniałym pedagogiem.. uśmiechem dziękował i zapraszał na kolejny dzień. Nabożeństwo majowe było przed mszą św. na której już nie grałam. Tylko siadałam obok.(wtedy organy były na dole, obok prezbiterium) Po kilku dniach usłyszałam: Będzie dobrze, nie trzeba zeskakiwać tylko grać dalej.. i uśmiechem dodawał odwagi.. I było dobrze. A w czasie potknięć.. nie okazywał, że słyszy..:) Dziś wiem, że to nie był przypadek. Bóg posłużył się ks.Marianem, który pomógł mi przygotować się do pracy jako organistka, którą przydzieliło mi Zgromadzenie. Pierwszą moją parafią był Sokołów Małopolski - parafia niemała.. nie bałam się.. Miałam PRAKTYKĘ .. u ks.Mariana Rajchla.. Za co jestem bardzo wdzięczna.. Po 20 latach z radością przyjął mnie już w posłudze organistki w swojej parafii.. wtedy organy już były na górze.. Hm.. bliżej NIEBA.. z którego mam nadzieję, że nam wszystkim dziś towarzyszy.. s. Janina Hac