W niedzielę, 25 września 2022 r. o godz. 10-tej w kościele pw. św. biskupów Mikołaja i Stanisława zostanie odprawiona Msza św. za ś.p. ks. prałata Mariana Rajchla w dniu jego urodzin. Serdecznie zapraszamy.
Ksiądz Marian Stanisław Rajchel urodził się 25 września 1937 r. w Iwoniczu Zdroju jako syn Kazimierza i Zofii.
Siostra księdza, Krystyna, w książce wydanej z okazji 50-lecia kapłaństwa ks. Mariana „Kapłaństwo święte szczęściem zwie… ” tak opisuje ich dzieciństwo:
Może zacznę od momentu wybuchu wojny – wrzesień 1939 rok – Marian miał 2 lata, ja rok więcej. Wydaje mi się, że pamiętam odejście ojca „na wojnę” – Mama bardzo płakała, bo została sama z dwójką małych dzieci i bez środków do egzystowania (odebrano jej zakład fryzjerski naszego ojca). Wojnę spędziliśmy w Iwoniczu Zdroju. Mama robiła wszystko, żeby nam zapewnić spokój (była bardzo mocną kobietą), a my patrzyliśmy na to, chociaż jako małe dzieci nie odczuwaliśmy wojny tak jak dorośli. Ale już wtedy Marian pocieszał Mamę jak umiał.
Mieliśmy możliwość chodzenia do kościoła zdrojowego (w tym czasie nie było parafii w Iwoniczu Zdroju). Z Marianem w wieku około 4 1at był kłopot, bo skręcając do kościoła siadał na chodniku i nie chciał iść dalej. Pewnego razu w tej sytuacji spotkał nas ksiądz i pyta, co się dzieje, a moja Mama mówi: Tak lubi chodzić do kościoła, a na to ksiądz: O! To ty będziesz księdzem!
Najbardziej przeżyliśmy, kiedy walki były blisko, kiedy słyszeliśmy huk samolotów i zrzucanie bomb, ciągłe potyczki partyzantów z Niemcami. W czasie wojny przeżyliśmy niejedną ciężką chwilę, rewizje i bombardowania. Mama wtedy siedziała z nami i opowiadała o Męce Pańskiej. Ja płakałam, a Marian klękał i mówił: jestem przygotowany na wszystko.
Szkołę zaczęliśmy w 1943 r., ale po pierwszej klasie (Marian poszedł ze mną o rok szybciej) mieliśmy front, który przerwał naukę i dopiero w 1945 r. uczyliśmy się dalej (2 klasa), w niesamowicie trudnych warunkach: w małym domku, ławki brzydkie, klasy ciasne, nie było zeszytów, książek itp.
Muszę jeszcze wspomnieć o dużym wpływie na Mariana i jego kolegów, jaki miał przybyły do naszej parafii Przemienienia Pańskiego w Sanoku ks. Zygmunt Skrętkowski-Kołton (jego ciało spoczywa na jarosławskim cmentarzu w grobie rodzinnym Kołtonów), a także katecheta ks. Stanisław Lechowicz. Było to w czasach bardzo trudnych, ponieważ kontakt z księżmi i siostrami zakonnymi był czymś, co było źle widziane w państwie socjalistycznym. Na szczęście w szkole mieliśmy w większości kadrę wspaniałych patriotów – nauczycieli sprzed wojny i nauczycieli uczących w konspiracji w czasie wojny.
Nasza Matula pracowała na utrzymanie w spółdzielni krawieckiej, gdzie zarabiała marne pieniądze i często do domu przynosiła szycie, żeby zarobić parę złotych więcej. No, ale była osobą bezbronną i pewnego razu otrzymała wezwanie do sądu w Rzeszowie, a tam została zatrzymana, niesłusznie oskarżona. Zostaliśmy sami, ale na skutek starań ks. Zygmunta Skrętkowskiego i mojej wychowawczyni prof. Wandy Kubrakiewicz, Mamę zwolniono.