„My wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest” – czy pamiętamy, że jest on symbolem śmierci i narodzin? – w takiej właśnie kolejności, odwróconej, czy raczej uzupełnionej przez Pana Jezusa – o dar Ojca Niebieskiego, nowe życie: „umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga”. Kłopotliwy to dar; idzie w parze z krzyżem; „kto nie bierze swego krzyża… nie jest mnie godzien”, często niezrozumiały; „kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci, ten je znajdzie”; czasem nawet gorszący; „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”.
Czymże jest miłość? – Bóg krzyżem odpowiedział: miłość to dawanie siebie innym, bez ograniczeń, dawanie sprzeczne z „naturalnym” egoizmem, zanurzone w Bogu, podobne do Jego dawania. „Bóg jest miłością, ale miłość nie jest Bogiem!”. A człowiek tak łatwo ubóstwia swoją miłość i składa jej ofiary z własnego sumienia, godności drugiego człowieka, dobra jego duszy. Chce natychmiast skonsumować szczęście – owoc miłości, chce za wszelką cenę, zwłaszcza, gdy płaci ktoś inny. To znaczy: „miłuje więcej niż Jego”. Tej patologii miłości, karykaturze Pierwowzoru, trzeba wydać wyrok śmierci, choćby to była miłość matki, ojca, dziecka, przyjaciela, narzeczonej. To znaczy „brać swój krzyż”.
Matko pięknej miłości, najlepsza Uczennico Boskiego Mistrza! Bądź z nami, gdy trzeba „tracić swe życie z Jezusowego powodu”.
ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 26/1993
2 Krl 4,8-11, 14-16a
Rz 6,3-4. 8-11
Mt 10,37-42