„Pan przechodził” w swojej mocy: w wichurze, trzęsieniu ziemi, ogniu, ale najbardziej oddawał Jego obecność „szmer łagodnego powiewu”. Ten, który stworzył świat i panuje nad żywiołami, dla człowieka chce być „powiewem”, dającym ulgę i radość… Pogodę objawienia psuje świadomość, że Eliasz ucieka właśnie przed zemstą króla-odstępcy, za którym poszedł cały naród. Skaza niewiary widoczna we wszystkich czytaniach; w liście do Rzymian św. Paweł wypowiada swój ból z powodu odrzucenia Chrystusa przez „braci moich”, z których „również jest Chrystus według ciała”.
Najostrzejszymi barwami wiara i niewiara oddana jest w Ewangelii. Oto noc na pełnym jeziorze, „łódź miotana falami… uczniowie zlękli się”,a Jezus kroczący po wodzie uspokaja: „odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”.To obraz Kościoła w świecie – ciągle zagrożony falami i ciemnością, ale przy nim zawsze – Chrystus. Najpiękniejsza lekcja zaczyna się wtedy, gdy Piotr na swoją prośbę otrzymuje zdolność chodzenia po wodzie. Wyjść z „bezpiecznej” łodzi na fale wbrew zdrowemu rozsądkowi, by być bliżej Jezusa i doświadczyć Jego Boskiej mocy, to obowiązek Piotra – i każdego chrześcijanina! Bez takiej próby nie ma wzrostu w wierze.
Czy można się dziwić, że Piotr „na widok silnego wiatru uląkł się”? Oto jak się uratował: „gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie. Jezus natychmiast chwycił go, mówiąc: czemu zwątpiłeś?”. Jezus umacniał wiarę Piotra, by potem on umacniał braci.
Trzeba na polecenie Jezusa wsiąść do łodzi i płynąć mimo niesprzyjających wiatrów, wierząc, że On jest blisko. Trzeba jednak też opuścić nieraz bezpieczne miejsce i „pójść po falach”, jeśli On tego chce. Bez tego wymiaru nadnaturalnego nie ma chrześcijanina. Konieczne jest wreszcie wołanie do Pana o ratunek, gdy braknie nam wiary. On „natychmiast wyciągnie rękę i chwyci”.
Wiatrów przeciwnych dziś nie brak, ale Łódź płynie i słychać głos: „Odwagi, Ja jestem – Bóg Najwyższy, nie bójcie się!”. Nie bójmy się, On jest! ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 32/1993
1 Krl 19, 9a. 11-13
Rz 9, 1-5
Mt 14,22-23