Jak mogłeś, Panie, odejść z nieba i wytrzymać na ziemi tyle lat? Jak możesz znosić nas, ludzi – Ty, Syn Boga, Najświętszy?
On mówi: „żal mi tego ludu, bo nie znają swego Ojca, nie widzą drogi, nawet tu na ziemi nie umieją żyć… pójdę do nich, będę im pasterzem”. Pozostała książka „o wszystkim, co Jezus czynił i nauczał”. Pozostał też Kościół, świadek odwieczny i żywe źródło. Odtąd każdy, „kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony”. Bóg-Odkupiciel człowieka, nie tylko podał mu rękę, ale pozwolił te ręce i nogi przybić do krzyża, by uwierzył miłości. A gdy wykonał wszystko, „został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga”.
Jak wracałeś, Panie, do Domu? Z radością! A czy nie smutno Ci było zostawiać na ziemi Matki Niepokalanej, przyjaciół i tyle miejsc bliskich…? Powiedzieli „dwaj mężowie w białych szatach (…) Jezus przyjdzie”. Ty sam zapewniłeś: „przyjdę do was i zabiorę was do siebie”. Przyjaźń zawarta z Nim na ziemi trwać będzie w niebie; mój Przyjaciel-Jezus przyobiecał! „Byśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania” – powołania do życia z Bogiem na ziemi, „u nas” i w niebie, „u Niego”. Dlatego otrzymaliśmy moc Ducha Świętego, bądźmy więc „Jego świadkami aż po krańce ziemi”, bądźmy dziećmi nadziei, pielgrzymami do nieba!
Dzięki Ci, Panie, żeś przyjął naszą naturę i wrócił z nią do Ojca. Dzięki Ci za powołanie nasze i za drogę, w której jesteś z nami. Iza to wszystko, co nam dasz, gdy dojdziemy…
Cieszmy się ze św. Maksymilianem każdego wieczoru: „jesteśmy o cały dzień bliżej nieba!”.
ks. MR.
Gazetka „Ave Maria” 9/1994