„Jezus przyszedł do domu przywódcy faryzeuszów, aby spożyć posiłek”.
Wspólny posiłek, to szczególne przebywanie razem; często wtedy załatwia się sprawy, mówi o różnych problemach, pyta o rady. Pan Jezus chętnie korzystał z zaproszeń; był wtedy tak blisko ludzi… „Oni Go śledzili” – mogli się wiele nauczyć, ale czy wykorzystali okazję? Jezus też im się przypatrywał; „zauważył, jak sobie wybierali pierwsze miejsca”, i że w swej „hojności” byli interesowni, liczyli na rewanż.
Jezus przyszedł uzdrowić wszystko, co ludzkie, przybliżyć do pierwowzoru, a ucztę uznał przecież za obraz nieba. Poucza więc: „zaproś ubogich… odpłatę otrzymasz przy zmartwychwstaniu”. Gdy skończył się czas nauki, Jezus urządził ucztę z uczniami, sam usługiwał, nawet umył im nogi, a najważniejsze – stał się pokarmem.
Świadomość powołania na ucztę w niebie trwa od pierwszych chrześcijan; „Przystąpiliście do miasta Boga żyjącego… do Kościoła pierworodnych, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Jezusa”.
Jak żyć mając świadomość takiego wybrania? – jedni nie myślą o tym wcale, inni sobie przypisują wszystko, inni wreszcie podziwiają dobroć Boga, zgodnie z zasadą: „o ile wielki jesteś o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana”, który „przez pokornych bywa chwalony”.
Tyle razy siadaliśmy do stołu z Panem i patrzyli na Jego poniżenie, tyle razy On nas wywyższał stając się naszym pokarmem; czy nauczyliśmy się patrzeć z pokorą na samych siebie, tzn. widzieć swoje wady, niedociągnięcia, błędy i grzechy? czy nauczyliśmy się patrzeć z miłością i zapraszać bezinteresownie „ubogich, ułomnych” na ucztę braterską i czekać na „odpłatę przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”?
Jest też uczta „konkurencyjna”, do której trzeba się przebić łokciami, zdobywać najlepsze miejsce, chwytać jak najwięcej i walczyć z sąsiadami, którzy obrali ten sam cel. Już nie musimy tego nazywać egoizmem, chamstwem, kradzieżą, oszustwem, ale dużo piękniej, np. wolnością osobistą, prawem jednostki, wolnym rynkiem, sukcesem ekonomicznym… przecież zwycięża „postęp”, a czas „ciemnogrodu” minął…
Tak doszliśmy do początku; „Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów…”.
ks. M.R.
Gazetka „Ave Maria” 36/1995
Syr 3,17-18.20.28-29
Hbr 12,18-19.22-24a
Łk 14,1.7-14