Tyle razy przechodzimy tuż obok… nie mamy czasu. A później nam wstyd. W ten jeden czwartek mamy czas, wychodzimy z Nim na ulice, by pokazać, że pamiętamy, cieszymy się, jesteśmy, by świątecznie „odrobić” powszednią obojętność.
Wspominamy tamten wieczór…Jezus „gorąco pragnął pożywać tę paschę”. Umył im nogi, by zapamiętali, że Jego droga jest służbą. A potem rozradował się w Duchu, wziął chleb i przemieniony podał im. To samo uczynił z winem mówiąc: „to jest moja Krew Przymierza”.
Tak zawarł Przymierze między Bogiem Najświętszym, a słabym człowiekiem, przymierze przyjaźni, współpracy, zjednoczenia. Potwierdzone jak zawsze krwią Ofiary, przelaną w kielichu w ten wieczór, na krzyżu następnego dnia.„Zaświadczył to ten, który widział”.
Do czego mnie zobowiązuje to Przymierze? Biorę udział w procesji, „chodzę” na Mszę św., czasem przyjmuję Komunię Św. … A gdzie radosne przyjaciół „bycie z sobą”? Może i ja przedłużę ten czwartek na inne czwartki, dni, by być z Nim sam na sam, dłużej, bez pośpiechu, bez pretensji, że tyle „ważniejszych” spraw zostawiam dla Niego…
Adoracja to szczególne uwielbienie i uczestnictwo w Jego Eucharystii = dziękczynieniu Ojcu za miłość do dzieci na ziemi, to „oddychanie” Jezusem, Jego miłością do Ojca i ludzi w Duchu Świętym. Adoracja prywatna, „moja” i wspólna, publiczna. On wybacza swą samotność przez nas zawinioną, zaprasza, oczekuje w każdym kościele, kaplicy, szczególnie w kościółku Św. Ducha cały dzień.
ks. MR.
Gazetka „Ave Maria” 22/1994